Jak być asertywnym

Asertywność a dyskusje – jak nie dać się wciągnąć?

Wdawanie się w dyskusje to jedno z zagadnień, które jest niejednoznaczne w kontekście asertywności. Dyskutujesz, wyrażasz swoje zdanie i opinie, mówisz co myślisz – ale czy naprawdę jesteś wtedy asertywny? Czy osoba asertywna dyskutuje? Kiedy udział w dyskusji jest przejawem asertywności, a kiedy wręcz przeciwnie? Czy warto dać się wciągać w dyskusje? Kiedy dyskusja ma sens, a kiedy z góry prowadzi donikąd?

Czy warto się wdawać w dyskusje – kiedy mowa jest srebrem, a milczenie złotem?

Asertywne wyrażanie własnego zdania – kiedy i po co?

Bycie asertywnym to w dużej mierze umiejętność wyrażania własnych opinii oraz komunikowania potrzeb w sposób nieskrępowany, otwarty i spokojny, ale także wyważony i z poszanowaniem dla rozmówcy. Komunikowanie się z otoczeniem w taki sposób i na takich zasadach sprawia, że tak naprawdę żyjemy w zgodzie ze sobą, szanujemy swoje potrzeby, wyznaczamy własne granice i potrafimy ich bronić, jeśli zachodzi taka potrzeba. Brak asertywności prowadzi nieuchronnie do narastającej frustracji, wpływa na podejmowanie złych decyzji i niewłaściwych wyborów, które mogą się na pierwszy rzut oka wydawać „słuszne”, ale jeśli nie są zgodne z naszym prawdziwym przekonaniem i tym co naprawdę myślimy, to z czasem przyniosą więcej szkody niż pożytku. Podejmowanie decyzji czy działanie pod presją zdecydowanie częściej się na nas mści i obraca przeciw nam, niż przynosi pozytywne efekty.

Wyrażanie własnego zdania, umiejętność pozytywnego odmawiania i działanie zgodne z własnymi przekonaniami to niewątpliwie bardzo ważne, kluczowe dla dobrego samopoczucia psychicznego i rozwoju osobistego umiejętności i to nie ulega wątpliwości. Te pojawiają się natomiast, kiedy zastanawiamy się nad tym, w jakich okolicznościach to swoje zdanie należy wyrażać – kiedy przemilczenie jest wyrazem asertywności, a kiedy ucieczką przed konfrontacją? Te dylematy pojawiają się zwłaszcza w obliczu dyskusji.

Dyskusje mają to do siebie, że często toczą się bardzo wartko, emocjonalnie, bywają wzburzone i w sposób nieunikniony prowadzą do ścierania się odmiennych poglądów. Osoba asertywna nie boi się dyskusji i potrafi w nich uczestniczyć w sposób świadomy i zdrowy, ale również wie, kiedy dyskusja jest jałowa, zbędna, niczego dobrego nie wniesie i można zwyczajnie odpuścić.

Wchodzenie w dyskusje – asertywne czy nie?

Branie udziału w dyskusji dotyczącej spraw dla nas istotnych lub bezpośrednio nas samych ogólnie rzecz biorąc uchodzi za postawę asertywną, odważną i pożądaną. Każdy z nas chciałby czuć się na tyle pewny siebie, by bez złych i zbędnych emocji umieć dzielić się swoim zdaniem nawet wobec zażartej opozycji i nie dać naruszyć swojego spokoju nawet wówczas, gdy przeciwnicy w dyskusji zaczynają przejawiać zachowania ofensywne. Ta umiejętność asertywnego dyskutowania bez wątpienia niejednokrotnie bardzo nam się przyda, na przykład na polu zawodowym czy w rozmaitych negocjacjach.

Warto jednak mieć na uwadze tą kluczową zasadę – czy udział w danej dyskusji ma jakiś cel? Czy ta dyskusja czemuś służy, na przykład osiągnięciu wspólnego porozumienia koniecznego do realizacji jakiegoś celu, zawarcia transakcji, uzgodnienia jakichś istotnych planów na gruncie prywatnym lub zawodowym? Jeśli tak, to jak najbardziej

Tak, w niektórych okolicznościach rezygnacja z wchodzenia w dyskusję jest zachowaniem asertywnym i przejawem troski o swoje samopoczucie i równowagę psychiczną. Jeśli prezentacja naszego zdania i obrona go niczemu nie służy, nie jest w żaden sposób uzasadniona obiektywnymi okolicznościami i tak naprawdę nie widzimy w danym przypadku potrzeby dzielenia się czymś z daną osobą lub z otoczeniem w ogóle, to warto się zastanowić, po co nam udział w dyskusji i czy nie lepiej z tego zrezygnować.

Czy warto dać się wciągać w dyskusje?

Wciągać – nie warto. Jeśli ktoś „wciąga” nas w dyskusję, czyli celowo nadaje rozmowie taki bieg, by zepchnąć ją na grząski grunt i na nim rozmawiać w sposób emocjonalny i niestabilny, a dyskusja taka jest celem samym w sobie i ma jedynie dostarczyć możliwości „wyrzucenia z siebie czegoś” i uwalniać emocje, to jest to zupełnie zbędne i nie prowadzi do niczego dobrego.

Niektóre osoby zwyczajnie lubią „dyskutować”, w rozumieniu takim, że traktują to w pewien sposób jak sport czy rozrywkę. Jeszcze inne osoby mają taki sposób porozumiewania się z otoczeniem, ale to już może świadczyć o braku asertywności lub pewnych problemach osobowościowych. Dojrzali, świadomi, asertywni ludzie nie wciągają innych w jałowe dyskusje, bo nie widzą takiej potrzeby ani żadnego celu w takim postępowaniu. Jeśli ktoś w sposób pasywno-agresywny wymusza na kimś udział w dyskusji, na przykład zajęcia stanowiska w drażliwej sprawie, a nie jest to w żaden sposób istotne i uzasadnione okolicznościami (np. chce tylko zaspokoić swoją ciekawość), to uległość wobec takiego żądania będzie zachowaniem nieasertywnym. Jeśli nie chcemy w danym czasie i miejscu rozmawiać na dany temat, to wcale nie musimy.

Odrębnym tematem jest wdawanie się w dyskusje internetowe. Wiele osób na słabość do dyskusji w internecie, zwłaszcza w social mediach. Kiedy widzą dyskusję na temat, który pobudza ich emocjonalnie, czują potrzebę wypowiedzenia swojego zdania. I tutaj działa to podobnie – zostawienie wyważonego, kulturalnego komentarza czy wpisu nie jest niczym złym. Natomiast agresywne wpisy i wdawanie się w utarczki słowne czy wręcz kłótnie internetowe nie mają nic wspólnego z asertywnością. Jeśli ktoś odczuwa potrzebę dania upustu swojemu wzburzeniu poprzez udział w internetowej dyskusji, nie zachowuje się asertywnie „wyrażając swoje zdanie”. Po pierwsze, posiadanie swojego zdania w danym temacie nie obliguje nas do podzielenia się nim z całym światem, nie musimy tego robić. A jeśli chcemy, i jest to zgodne z naszą potrzebą i tym co czujemy, to należy to zrobić jedynie w sposób rzeczowy, spokojny i kulturalny. Inaczej w prosty sposób narazimy się na bezprzedmiotową dyskusję internetową i tylko dostarczymy sobie niepotrzebnych negatywnych wrażeń i emocji.

Młyn na wodę – kiedy dyskusja nie ma sensu

Czasami stajemy w obliczu dyskusji, o której z góry wiemy, że nie ma ona najmniejszego sensu, a nasze słowa będą tylko jak młyn na wodę – będą napędzały emocje rozmówcy i pchały go do zachowań pasywno-agresywnych i manipulacji. Co ciekawe, z takim zjawiskiem możemy spotkać się na dowolnym gruncie, zarówno w pracy, wśród najbliższej rodziny, czy też w grupie znajomych. Najczęściej wiemy, że dana dyskusja prowadzi donikąd wtedy, kiedy znamy już dany schemat z przeszłości.

Przykładowo, jałową dyskusją, która nie prowadzi do niczego innego, niż kłótni i negatywnych emocji, często są rozmowy o polityce przy rodzinnym stole – to już chyba jeden z takich kanonów. Strony dyskusji dobrze wiedzą, że zdania nie zmienią, nie osiągną żadnego kompromisu, i tak naprawdę osiągnięcie go jest uczestnikom takiej dyskusji do niczego niepotrzebne – o wiele lepiej wówczas zwyczajnie „zgodzić się, że się nie zgadzamy”. Jak wobec tego wybrnąć z takiej sytuacji zachowując się asertywnie, a nie uciekając przed wyrażaniem i obroną własnego zdania?

Jednym z dobrych sposobów jest właśnie „rozbrojenie” takiej sytuacji poprzez „odkrycie kart” – jeśli uważamy, że dana dyskusja jest jałowa, do niczego nie prowadzi, „już to przerabialiśmy” i tak naprawdę służy to tylko dyskutowaniu dla samego dyskutowania – to tak właśnie można powiedzieć, i to będzie wyrażenie własnego zdania, a odmowa udziału w takiej bezcelowej dyskusji jest niczym innym, jak wyznaczaniem własnych granic i obrona ich. Mamy do tego prawo i to jest zachowanie postawy asertywnej w kontrze do dostarczania „wody na młyn” w postaci podgrzewania emocjonalnej dyskusji.

Kiedy mowa jest srebrem, a milczenie złotem?

Osoba asertywna potrafi i nie boi się mówić o tym co myśli, czuje, czego potrzebuje, jakie są jej cele i postanowienia. Wie jednak, kiedy nie ma potrzeby się tym dzielić i zachować pewne informacje dla siebie. Również to ona sama decyduje, kiedy i o czym chce powiedzieć, nie działa pod presją i nie czuje się „wywoływana do odpowiedzi”. Oczywiście potrafi też stawić czoła sytuacjom, w których ze względu na obiektywne okoliczności wykazanie się asertywnością jest niezbędne tu i teraz. Potrafi dostosowywać się do zmieniających się okoliczności, ale panuje nad tym, na co ma realny wpływ.

Często dużo łatwiej nam ocenić, kiedy powinniśmy się wypowiedzieć, zająć jakieś stanowisko czy wyrazić własną opinię na jakiś temat. Tymczasem asertywność to także umiejętność oceny, kiedy powinniśmy milczeć – i w ten sposób zachować postawę asertywną. Jako generalną zasadę można przyjąć, że milczenie jest złotem wtedy, kiedy czujemy, że emocje biorą górę nad rozsądkiem. Z dużym prawdopodobieństwem możemy wówczas się spodziewać, że nie poprowadzimy rozmowy w sposób asertywny, że emocje wywiodą ją na manowce. Nie rozmawiajmy więc pod wpływem emocji, a już na pewno nie dawajmy się im porwać. Emocje są chwilowe, ulotne, i zaraz miną – a wypowiedziane przez nas słowa nie. Jeśli zamierzamy wziąć udział w dyskusji, to tylko na chłodno i spokojnie. Asertywnie.